wtorek, 12 lutego 2013

PIN

"Informujemy, że z początkiem 2013 roku zespół PIN zakończył swoją działalność. Informujemy jednocześnie, że każdy z członków grupy będzie prowadził działalność artystyczną. Dziękujemy naszemu Fan Clubowi oraz wszystkim Fanom i sympatykom naszej muzyki za nieustanne wsparcie - sprawialiście, że naprawdę widzieliśmy sens w tym co robiliśmy. Do zobaczenia! (do usłyszenia!)"

poniedziałek, 17 września 2012

09.09.2012 r. BOROWA WIEŚ

Ale za to niedziela, ale za to niedziela była bardzo PINowa :D

fot. Aga M.
Niedziela obudziła nas pięknymi promieniami słońca. Po zjedzeniu śniadania wyruszyliśmy razem wolnym spacerkiem do kościoła. Po spotkaniu z Bogiem pozostały czas do koncertu wykorzystaliśmy na planowanie naszej podróży do Mikołowa. Oj, było w tym trochę zabawy i śmiechu. Po zaplanowaniu trasy,  wyruszyliśmy w kierunku centrum by przed wyjazdem nakarmić puste żołądki.  Nasza podróż była owocna w liczne przesiadki, co nadawało naszej podróży nie małej pikanterii. Jako, że ostatni nasz przesiadkowy autobus nam uciekł, to musieliśmy zmienić nasz plan podróży. Podjechaliśmy kawałek innym autobusem by na docelowe miejsce dotrzeć już pieszo.  Dziewczyny z Poznania stworzyły podczas tego spaceru klimat pielgrzymkowy, dzięki czemu 3,6 km minęło bardzo szybko.
 

Koncert poprzedzało spotkanie z PINowcami. Na spotkaniu pojawiła  się bardzo liczna grupa fanów. Byłam zaskoczona ich ilością. Spotkałam wiele nowych twarzy, przyszli również Ci których dawno nie było.  
fot. Dorota
Koncert rozpoczął się nowym intro. PINowcy stworzyli ciekawe połączenie dźwięków, które w końcu mi się podobało.  Na samym początku w rytm muzyki upiliśmy się Winem i śpiewem.  Nie zabrakło też upicia się Smakiem mocnego wina, usłyszeliśmy słowa mocne jak ogień( które rozpaliły nasze umysły do czerwoności). Nie zabrakło Filmu o sobie, o mnie, o Tobie, o Nas, o Was.  Zaskakującym elementem koncertu był duet Svetlana Kalinichenko i Andrzeja Lamperta w utworze PINlady.  Było to cudowne brzmienie operowych dźwięków.  Po duetowym wysłuchaniu oprowego PNILADY, mieliśmy okazję razem  ze śpiewakami zabawić się tym co ludzkie, czyli głosem. Po chwilach figlowania głosem. Nastąpiła kolejna wisieńka na torcie tego dnia. Wykonanie O sole mio. W nowej aranżacji dźwiękowej, bardzo rytmicznej, nieco folkowej.  Później było tylko ciekawiej. PINowcy zagrali konstelacje na które na scenę zaprosili nas fanów.  Jak było? Niesamowicie. Uczucie nigdy wcześniej mi nie znane. Stać na scenie przed tak liczną i rozbawioną publicznością. Przeżyć to co lubię, z drugiej strony. Coś niepowtarzalnego. PINowcy już raz zaprosili fanów na scenę w ChCKu ale wtedy nie odważyłam się na nią wejść. Tym razem było inaczej.   Poszłam razem z cała drużyna Fc. Bawiliśmy się na scenie jeszcze przez dwa kolejne utwory Niekochanie i żywiołowe Route 66. To była energia, radość i milion myśli, wrażeń i emocji w mej małej głowie.  Po zejściu ze sceny w burzy tych wszystkich emocji i wrażeń, już pod sceną mieliśmy okazję usłyszeć (dawno nie zagrany utwór) Hożoof.  
To był jeden z najpiękniejszy PINowych koncertów.  Moc jakiej dawno nie było. Po koncercie była chwila na pamiątkowe zdjęcie i rozmowy PINfanowe i PINowe. 
A dalej było tylko ciekawiej. Nasza podróż powrotna. Owocna w długa pieszą wędrówką, wybraną z wyboru. Tramwaj jechał ale nikt do niego nie wsiadł, wybrałyśmy własne nogi jako najlepszy środek transportu. Noc była ciepła więc miło i przyjemnie się nam wędrowało. Około godziny drugiej przyszliśmy do mieszkania. Otworzyliśmy butelkę wina i rozpoczęliśmy winną noc, przy kanapkach zamiast świec :)  Było dużo długich rozmów, dużo śmiechu i radości. Były wpisy do PINpamiętnika Doroty, gdzie zapisaliśmy wszystkie perełki tego dnia. Nad ranem, kiedy było już świtanie położyliśmy się spać.  Jednak bardzo wcześnie rano Agata i Dorotka opuściły nasze mieszkanie w bardzo ważnej sprawie(nadal trzymam kciuki). A my wstałyśmy trochę później i dość leniwie zjedliśmy śniadanie. Poznańska ekipa się spakowała i powędrowałyśmy w kierunku dworca PKP, tym razem tramwajem.  Zjadłyśmy obiadową pizzę z 50% zniżką studencką. A potem wsiadłyśmy do pociągu do Baranowa tzn. do Poznania.  Jednak ja opuściłam ten pociąg szybciej niż wyruszył. Tak się skończyła nasza przygoda.
Pozdrawiam! Neruda :)
Ps. Dziękuję Wam dziewczyny(Agata, Aga,  Aneta, Asia, Dorota i Gosia) za miło spędzony czas, za rozmowy i żartów tysiące.
PS. PINowcom za dźwięki i czas.
PS. Dawidowi za podrzucenie na dworzec w Mikołowie.

środa, 12 września 2012

08.09.2012 Katowice

Kolejny weekend pod hasłem PINfans and PIN za nami. W całym ogromnym zbiorze pięknych polskich słów, nie ma takich by mogły rzetelnie opisać  wszystko to, co zdarzyło się w ciągu ostatnich  dni.  A działo się tego wiele.

A wszystko zaczęło się w sobotę( chociaż można twierdzić, że jeszcze wcześniej).  Tego dnia do Katowic zjechała się wielkopolska ekipa( bo kujawski rodzynek już tam był i zacnie pełnił rolę gospodarza).  Sobota zdecydowanie nie przebiegała pod hasłem PINu.  Tego dnia postawiliśmy na nieco inne dźwięki: Kari Amiriam. Koncert odbywał się w  bardzo klimatycznym miejscu bo w Katowickim starym dworcu.  Miejsce to miało swoisty klimat, zimny i stary ale fascynujący. Dźwięki Kari brzmiały tam naprawdę dobrze.  Szczególnie mnie zauroczyło nie idealne wykonanie utworu  Jump Into My Heart And Stay w nowej aranżacji. Cały koncert był owocny w nowe twory, które brzmiały całkiem fajnie.

Koncert bardzo mi się podobał i z miłą chęcią wybiorę się na Kari kolejny raz.
Pozdrawiam
Neruda 

Ciąg dalszy opowieści nastąpi wkrótce!

czwartek, 6 września 2012

KATOWICE - MIKOŁÓW (BOROWA WIEŚ)


Sobota 08.09.2012r.

KARI AMIRIAN
Dni Katowic 2012
Miejsce: Stary Dworzec
Godz.: 19:30
 
 
 
Niedziela 09.09.2012 r.

PIN
XII Dzień Otwartych Drzwi w Borowej Wsi
Miejsce: Mikołów - Borowa Wieś ul. Gliwickiej 366
Godz.: 20.30

poniedziałek, 3 września 2012

Gogołowa 02.09.2012 r.

Włączam te dźwięki, które mnie wczoraj zachwyciły, te które sprawiły, że czułam się  jakbym była w bajce. Wczorajszy koncert zachwycił mnie na nowo, na nowo rozbudził we mnie chęć do słuchania 001, Muzykoplastyki i Filmu o sobie. Tak, tak po mimo, że jestem fanem ich twórczości, że słucham ich na żywo tak, często jak tylko się da, to bardzo rzadko odtwarzam ich na płycie, zwykle latem ograniczam się do tych żywych dźwięków.  Latem stawiam zawsze na coś nowego, coś świeżego. Cyfrową twórczość PINu zostawiam na jesienne wieczory. Dzisiaj zmieniam przyzwyczajenie. Odpalam kolejno 0001, Muzykoplastykę i FOS by jak najdłużej utrzymać się w klimacie wczorajszych dźwięków, tak by w tym klimacie pozostać aż do kolejnego koncertu w Mikołowie.

Wracając do koncertu. Fani, którzy nie mieli tego szczęścia wczoraj się pojawić pytają jak było?! A no nie tak, jak zwykle czyli fajnie, bo było fenomenalnie. Był to jeden z lepszych koncertów na którym byłam. Gogołowa zdecydowanie wpadnie do top listy koncertowej. Był klimat, był luz i blues :D
Nawet Niekochanie fajnie  brzmiało, było pełne gitar i perkusji, takie radosne. Miłym akcentem koncertu stało się też Pójdę pod wiatr, które PINowajcy zadedykowali fanom. Wśród dźwięków nie zabrakło sztampowych (bo winowych) tworów PINu takich jak energiczne Wina mocny smak czy Wino i śpiew. Na deser zabrzmiały Słowa jak ogień. Pojawiło się też Route 66 i Pinlady. No i oczywiście koncert nie mógł by się odbyć bez tytułowej piosenki trzeciej płyty czyli Filmu o sobie.
Koncert przebiegał w bardzo miłej atmosferze, przepełnionej radością, od muzyków biła energia i całkowita radość z grania. Dało się odczuć, że dobrze się czuli na scenie, że granie sprawia im satysfakcję.
Lubię takie koncerty bo napełniają mnie optymizmem na kolejne dni.

Pozdrowienia dla Was dziewczyny, dziękuję za wspólnie spędzone chwile, za rozmowy.
Dorotko dla Ciebie szczególnie:*

Neruda :)

wtorek, 24 lipca 2012

Malgorzata Kożuchowska i Radzimir Dębski - Rozplątani

Jestem muzycznie zafascynowana duetem tego państwa, który figuruje w tytule. Niezdarnie chciałoby się napisać, że to duet Krzesimira Dębskiego i Małgorzaty Kożuchowskiej. Nic bardziej mylnego, toż to jego młodsze wydanie Radzimir Dębski. Radzimir Dębski jest to bardzo utalentowany niespełna dwudziestopięcioletni kompozytor, który w tym utworze użył swoich zdolności wokalnych. Jaki efekt? Oceńcie sami.


Ja osobiście uważam, że połączenie delikatnego głosu Małgorzaty Kożuchowskiej i niskiego głosu Radzimira Dębskiego jest strzałem w dziesiątkę, albo i lepiej. Jeśli tworzyć duety, to tylko w takich odmiennych barwach, bowiem tworzy to muzyczny kunszt. Klimat niepowtarzalny. Na pewno takie nie typowe połączenie barw głosu a do tego kawałek dobrej muzyki wyróżnia ten twór z tłumów.

A na deser kawałek umiejętności kompozytorskich tego pana:




wtorek, 10 lipca 2012

Gliwice 07.07.2012


Godzinę po południu wyjechałam z domu, po to by spotkać się z tymi zacnymi osobami. Zobaczyć niektóre twarze po bardzo długiej przerwie, zamienić pisanie esemesów czy emaili na żywe czasem kilku minutowe rozmowy, które są cenniejsze niż złoto. Wiele od tych ludzi dostałam i do dziś w moim życiu wiele się dzieje dobrego dzięki Nim.

fot. PINladies


Spotkanie:
Nietypowe w wielu kwestiach :D Nietypowe miejsce, nietypowe role, nietypowa chwila.  A dokładniej było tak, że spotkanie AFC z zespołem rozpoczęliśmy jego uwiecznieniem czyli wspólnym zdjęciem.  Następnie fani zrobili koncert dla PINowców.  Również w nietypowej formie, bowiem w nowych aranżacjach tekstowych. Myślę, że do światowej sławy chórów nam wiele brakuje ale i tak było wesoło i zabawnie.  A to mieliśmy na celu by stworzyć wesołą atmosferę i dobrze się bawić. Następnie odbyło się wręczenie złotej płyty dla Aleksandra z okazji urodzin oraz wyróżnień w konkursie FOS. A po części oficjalnej(jeśli tak można to nazwać) nastąpiły rozmowy przy słodkościach. Rozmowy ważne i poważne, śmieszne i zabawne czyli kolorowe rozmowy w Szałszy :-)
fot. PINladies

Koncert:
Jeśli muzyka ma porywać i sprawiać, że człowiek znajdzie się na chwilę w innym świecie, to ja doświadczyłam tego w ubiegłą sobotę, bawiąc się na koncercie PINu. Nie wiem jak się ludzie bawili na tyłach,  nie było to dla mnie ważne, byłam tylko ja, foremki i muzyka. Na koncercie panuje odczucie bezgranicznego szczęścia i wolności, gdy stoi się przed sceną jak na  dachu świata – górując na tym wszechogarniającym chaosem,  często trudnym do zniesienia. Wpada się w „koncertowy trans”.  PINowcy tworzą to przejście łagodnymi dźwiękami, połączonymi w mistrzowski sposób. Koncert? Był pełen emocji, energii i szaleństwa. Wesoły. Taki jakiego dawno PIN nie zagrał(hmm albo to ja dawno nie byłam na PINowym koncercie?!). Koncert trwał krótko bo zaledwie kilka piosenek(4? 5?), niestety pogoda umiejętnie przerwała nam tą zabawę. No, cóż trzeba to przyjąć i się pogodzić. Następnym razem będzie zapewne dłużej, burza nas nie wygoni. Myślę, że te kilkanaście minut pozwoliło nam się choć trochę pobawić, zaszaleć, zatańczyć i pożartować czyli naładować baterie na kolejne dni życia. By brać go z entuzjazmem i uśmiechem na twarzy. Dziękuję.

fot. PINladies
 
PS. Odniosłam wrażenie, że muzycy bawili się muzyką równie przyjemnie jak grono ludzi pod sceną czyli MY:) To chyba oznacza, że koncert był na wysokim poziomie?

Jak powiedziała Marek Aureliusz : "Życie jest w kolorze, który ma Twoja wyobraźnia" . Skusiłam się sięgnąć po PINowe kredki by pokolorować moją wyobraźnie.  Dziękuję Foremkom oraz PINowcom za każdy kolor kredki :D

Pozdrawiam i do zobaczenia gdzieś tam, kiedyś tam!
NERUDA


To miał być kolejny (nie)zwykły koncert. Jak było? O tym przeczytacie już wkrótce ;) 
Zapraszam na podsumowanie lipcowej soboty, które zostanie opublikowane niebawem. 

sobota, 19 maja 2012

LAMB

Dzisiaj nastał czas na opisanie kolejnego wydarzenia kulturowego, chociaż na niedomiar wrażeń w ostatnim czasie nie mogę narzekać. To jednak chciałabym się skupić na tym jednym wydarzeniu. Wydarzeniu, które rozbudziło we mnie radość z koncertowania. Radość ze stania pod sceną, twarzą w twarz z żywą muzyką.  Ta radość, te emocje, to wszystko jest mi potrzebne do  walki z trudnościami dnia codziennego. To wszystko napawa mnie siłą, by walczyć, by nie podawać się. Każdy człowiek znajduje sobie swoje źródło ładowania akumulatorów,  zbierania siły. Mnie nastraja muzyka, kultura a przede wszystkim ludzie.
Do czego zmierzam? Do dnia kiedy to moje uszy i serce usłyszało na żywo koncert brytyjskiego zespołu LAMB. Myślę, że mało kto kojarzy ten zespół po nazwie. Myślę, że bardziej precyzyjna będzie określenie zespół po ich twórczości. Lamb zasłynął na scenie wykonując takie utwory, jak Gabriel, All in Your Hands, Wonder, Sweet, God Bless i Gold.


Ważne w odbiorze koncertu jest towarzystwo- przynajmniej ja tak mam. Olbrzymią rolę w odbiorze przeze mnie muzyki, pełnią ludzie, którzy mnie na tym koncercie otaczają. Nie koniecznie muszą być to osoby mi znane, ważne jest nastawienie tych ludzi, ważne jest wzajemne oddziaływanie na siebie, uśmiech dopiero co poznanego człowieka. Tym, razem miałam to szczęście, że od razu byłam w gronie tych ludzi z którymi każda spędzona chwila nie jest stracona. Oczekiwałam jeszcze tylko jednego, by zespół dobrze zagrał. No i tak się stało.
Zespół zabrzmiał rewelacyjnie. Tak jak miał. Ukoił moje smutki, podziałał jak balsam na podrażnione ciało. Głos wokalistki dodawał tej muzyce dużą dawkę emocji. Prawdziwych, żywych emocji. Byłam pod wrażeniem, każdego dźwięku tej kobiety. To było coś cudownego. Uwielbiam taki głos, lekko ochrypły, niski kobiecy. Wywołuje to we mnie dreszcze. 

fot. zaczerpnięte z internetu
Zespół zagościł na scenie trochę ponad godzinę, rozgrzewając serca publiczności, w ten chłodny majowy dzień.  Udało im się stworzyć atmosferę, zagrać piękne dźwięki tak by tłum przybywał. Pokolorował Katowicką szarość. Sprawił, że tego wieczoru było tam bajecznie i ciepło. Mogliśmy posłuchać trochę dobrej muzyki, prawdziwego życia w nutach. Szkoda tylko, że było tak krótko. Takie uczucie chyba towarzyszy nam zawsze, kiedy spędzamy piękne chwile. 
Teraz czas na kolejne żywe chwile muzyczne. Co to będzie? Czas pokaże.  Może w końcu coś dawno nie słyszanego PINowego? Chciałabym, bo koncert w Marklowicach i Żorach brzmi bardzo kusząco.  Miło, że grają tak blisko mojego rodzinnego domu, szkoda, tylko, że ja teraz w innym miejscu. Zobaczymy jak los się mój potoczy, zycie zweryfikuje moje plany.

sobota, 5 maja 2012

Grzegorz Turnau

Czemu ja muszę mieć kolokwium z całek podwójnych akurat w  tym samym czasie co na rynku w Krakowie będzie grał Grzegorz Turnau? Najpiękniejszy koncert, a ja odpadam:( Jednak zapraszam tych którzy nie wiedzą a lubią muzykę Turnaua.

 GRZEGORZ TURNAU, JACEK KRÓLIK, ROBERT KUBISZYN, LESZEK SZCZERBA
Rynek Główny w Krakowie,
godz. 1400

wtorek, 1 maja 2012

Wieści PINowe

....a po świętach Zmartwychwstania Pana, przyszyły wieści nowe, bo PINowe. Wieści z tematyki koncertowej. Już pod koniec maja PIN zabrzmi [najczęściej] na śląsku ale nie tylko.


Koncerty 2012:
  • 27.05.Marklowice, godzina 21:00, obiekt przy ul. Wyzwolenia 71
  • 30.05. Bochnia ( małopolskie), godzina i miejsce będą podane później
  • 01.06. Żory, Park Cegielnia , godzina 20
  • 24.06. Bobrowniki ( k/Będzina), godzina 21, stadion KS “Orzeł”
  
 A dodatkowo 29ego kwietnia zespół PIN był gościem programu Weekend z Gwiazdą prowadzonego przez Adama Gizę w telewizji TVS. Osoby, które nie miały okazji zobaczyć program na żywo, mają szansę to nadrobić na internetowej platformie TVS <zobacz>

Wszystkie podane wyżej informacje pochodzą oficjalnego fan page zespołu PIN na portalu facebook.  

Ze słonecznymi pozdrowieniami 
Beata :) 

sobota, 7 kwietnia 2012

www.otoczyniewszystkonowe.pl

By czas Zmartwychwstania Pańskiego był dla Was czasem zadumy i przemyśleń. Chwilą przystanku i odpoczynku. By udało Wam się przeżyć te chwile w gronie Waszych rodzin. Dobroci serca i uśmiechu!
Neruda

Chory z urojenia

Przy dźwiękach Heather Small otwieram szufladkę w swej pamięci o wyrazistym tytule: Chory z urojenia. Właśnie teraz w mojej głowie wiruje barwna paleta wrażeń a przede wszystkim przemyśleń, wywołanych tym spektaklem.

Chory z urojenia to sztuka w reżyserii
Giovanni Pampiglione, która króluje już na deskach teatru ponad dziesięć lat, w główną rolę wciela się Andrzej Grabowski. Ja osobiście nie widzę fenomenu tej sztuki. Skromna sceneria, właściwie pusta scena, jedno krzesło, jedno łóżko, a na scenie w tym wypadku powinno być mistrzowskie aktorstwo. Czy aby na pewno jest?  Jednak nie przedmioty, nie kunszt aktorstwa  lecz manipulacja światłem, a przede wszystkim jego barwą nadawały kształtu temu przedstawieniu. 


www.slowacki.krakow.pl
 Andrzej Grabowski wciela się rolę hipochondrycznego olbrzymiego pana domu, który włada życiem wszystkich domowników będąc teoretycznie ciężko schorowanym. Nadgorliwość z jaką wyczekuje kolejnych kuracji, których większość ludzi unika jak ognia, budzi śmiech. W postaci Grabowskiego bez trudu udaje się odnaleźć wszystkie odmiany molierowskiego komizmu. Co sprawia, że w człowieku budzą się przeróżne emocje. Jednak  Giovanni Pampiglione buduje swoich pozostałych bohaterów głównie z teatralnych gestów i krańcowej karykaturalności, brak w kreacji bohatera niuansów wynikających bezpośrednio ze słowa. Reżyser sięgnął po schematy, nie wykorzystując palety komediowych możliwości. Nie osiągnął tym sposobem brawurowego przedstawienia. 

fot. Jarosław Niemczak www.onaonaona.com

Sztuka może mnie i nie zachwyciła, lecz sam fakt obcowania z wysoką kulturą z czymś co ma wyższą wartość spowodował, że myślenie moje jako człowieka też wzniosło się na wyższe poziomy. Treść samego przedstawienia, spowodowała, że ja przyjrzałam się swojemu życiu jak w zwierciadle. Spostrzegłam wiele swoim błędów, prze analizowałam decyzję i mam więcej siły do tego by je zmienić. Kultura, sztuka a przede wszystkim religia są bodźcami dla człowieka, są impulsami które kształtują nasze myślenie, kierunkują nasze wędrówki.

Można życiem kierować na wiele sposobów, można wybrać każdą drogę, można się kształcić, można tylko pracować, można się bawić, można czerpać rady lecz nie można żyć za kogoś, każdy jest zobligowany do życia w własny imieniu i ponoszenia odpowiedzialności za własne życie. Życia nie można sprzedać, nikt nie powinien naszym życiem kierować. Tylko my sami. 

Neruda

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Teatralnie

Pierwsza teatralna recenzja już niebawem na tym blogu!

Zapraszam w najbliższą środę do odwiedzenia bloga oraz przeczytania recenzji spektaklu pt. Chory z urojenia w reżyserii Giovanni Pampiglion.


czwartek, 9 lutego 2012

Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.

Minuta ciszy po Ludwice Wawrzynskiej
A ty dokad,
tam juz tylko dym i plomien!
- Tam jest czworo cudzych dzieci,
ide po nie!
Wiec, jak to,
tak odwyknac nagle
od siebie?
od porzadku dnia i nocy?
od przyszlorocznych sniegow?
od rumienca jablek?
od zalu za miloscia,
ktorej nigdy dosyc?
Nie zegnajaca, nie zegnana
na pomoc dzieciom biegnie sama, patrzcie, wynosi je w ramionach,
zapada w ogien po kolana,
lune w szalonych wlosach ma.
A chciala kupic bilet, wyjechac na krotko,
napisac list,
okno otworzyc po burzy, wydeptac sciezke w lesie, nadziwic sie mrowkom, zobaczyc jak od wiatru jezioro sie mruzy.
Minuta ciszy po umarlych czasem do poznej nocy trwa.
Jestem naocznym swiadkiem lotu chmur i ptakow, slysze, jak trawa rosnie
i umiem ja nazwac, odczytalam miliony drukowancyh znakow, wodzilam teleskopem
po dziwacznych gwiazdach,
tylko nikt mnie dotychczas nie wzywal na pomoc
i jesli pozaluje
liscia, sukni, wiersza -
Tyle wiemy o sobie,
ile nas sprawdzono.
Mowie to wam
ze swego nieznanego serca.
Wolanie do Yeti 1957

Dzisiaj Kraków żegna Wisławę Szymborską.
Chciałam tylko by i w tym moim kulturalnym kątku pozostał ten wiersz, kótrego słowa często powtarzam: "  Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono. "

[*]

piątek, 20 stycznia 2012

Jakiś czas temu, jeszcze w 2011 roku obiecałam sobie, że zacznę częściej tutaj pisać. Jednak jak to w życiu bywa, różnie kończą nasze obietnice. Jednak nie tym razem. Nie przeszkodzi mi w tym nawet cisza w PINowej sferze. Brak jakichkolwiek muzycznych nowinek, brak koncertowych dźwięków. Wielka cisza. 


Dlatego nastąpi tutaj mała zmiana.  Chcę by to miejsce było moją kulturalną sferą. Tym, co kształci mnie i moją osobowość, tym co jest dla mnie rozrywką, tym co mnie cieszy i sprawia radość. O tym, co lubię równie bardzo jak PIN czyli TEATR. Jednak preferowany tylko ze strony widza. 
Tak więc moi drodzy czytelnicy jako, z racji tego, że sesja zbliża się nie ubłagalnie obiecane zmiany nastąpią po zakończeniu moich egzaminów, zaliczeń. Na dzień dzisiejszy najbliższą ucztę dla ducha, oka i ucha zaplanowałam na 30 marca w teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, jednak nie zaprzeczę, że o wcześniejszej wizycie też myślę. Tylko nie wiem jeszcze kiedy i na jaką sztukę się wybiorę. Tak więc moi drodzy czytelnicy do kolejnego przeczytania. 


Na koniec zostawię Was, z piękną liryczną balladą, którą właśnie dziś na nowo odkryłam: 2 kwietnia

z pozdrowieniami
Neruda :)

czwartek, 19 stycznia 2012

Zanim nadejdzie dzień

Zanim nadejdzie dzień jest bardzo lekką muzycznie ballada, która [w moim odczuciu] podejmuje nie łatwy temat jak na swoje dźwięki. Ja ten utwór odbieram na swój sposób. Zgodzę się tutaj ze słowami pewnej osoby, że każdy z nas szuka i odnajduje w muzyce i literaturze to co chce, to czego szuka. Nie koniecznie autor ten temat, problem miał na myśli tworząc to dzieło. 
Piosenka podejmuje temat miłości, dla mnie nie tylko  miłości. Dla mnie to utwór o podejmowaniu decyzji, o realizacji swoich ambicji. Ścieżka muzyczna pokazuje Nam, że można na spokojnie podejmować decyzje, emocje są elementem zbędnym w takich chwilach. Trzeźwość i spokój umysłu ułatwią nam podejmowanie trudów naszej wędrówki. Upadki staną się wtedy mniej bolesne.


Bardzo lubię słuchać Zanim. Szczególnie przed snem. Jest to idelany utwór na uspokojenie się przed snem,  na podsumowanie dnia i planowanie kolejnego wyzwania. 

wtorek, 27 grudnia 2011

Wznieś serce nad zło

Po raz kolejny sięgam po te idealnie współbrzmiące trio: Mietka Szcześniaka, Andrzeja Lamperta i Kuby Badacha. Szczególną sympatią i szacunkiem  darzę dwójkę z tych panów: Mietka Szcześniaka i Andrzeja Lamperta, lecz w trójkę brzmią idealnie. 

Tym razem wykonali  utwór, który mógł by się stać hymnem XXI wieku. Utwór, który jest odzwierciedleniem najpiękniejszych wartości jakimi powinien się człowiek kierować, by życ w zgodzie z własnym sumieniem. Śpiewając ten utwór potrafią wyczulić na ludzką krzwydę. Brzmią realnie i rzeczywiście, bo tacy właśnie są.  W erze tabloidów i chamskich poratali plotkarskich nie wzbudzają plotki, rzadko przeczytamy o nich w gazetach, ponieważ żyją w imię zasad, które wyznają. Unikają błysku fleszy i czerwonych dywanów. Oni są zaprzeczeniem poglądów dwudziestegopierwszego wieku. Dlatego  przenoszą mnie do świata przekraczania pewnych granic,  ich zabawa muzyką, głosem dała mi tyle radości i uświadomiła jak tęskno mi za tym,co prawdziwe i realne. Bardzo przyjemnie jest móc odkrywać coś, co się wcześniej znało zwłaszcza jeśli dotyczy to muzyki, wsłuchiwania się, odczuwania radości płynącej z samego faktu siedzenia i słuchania, co wzbudza nasze myślenie i porusza nasze serca.



Zaśpiewali tak, że jeszcze do dzisiaj przepływa przez moje ciało dreszcz, a koncert był kilkanaście dni temu.




Neruda :-)