poniedziałek, 17 września 2012

09.09.2012 r. BOROWA WIEŚ

Ale za to niedziela, ale za to niedziela była bardzo PINowa :D

fot. Aga M.
Niedziela obudziła nas pięknymi promieniami słońca. Po zjedzeniu śniadania wyruszyliśmy razem wolnym spacerkiem do kościoła. Po spotkaniu z Bogiem pozostały czas do koncertu wykorzystaliśmy na planowanie naszej podróży do Mikołowa. Oj, było w tym trochę zabawy i śmiechu. Po zaplanowaniu trasy,  wyruszyliśmy w kierunku centrum by przed wyjazdem nakarmić puste żołądki.  Nasza podróż była owocna w liczne przesiadki, co nadawało naszej podróży nie małej pikanterii. Jako, że ostatni nasz przesiadkowy autobus nam uciekł, to musieliśmy zmienić nasz plan podróży. Podjechaliśmy kawałek innym autobusem by na docelowe miejsce dotrzeć już pieszo.  Dziewczyny z Poznania stworzyły podczas tego spaceru klimat pielgrzymkowy, dzięki czemu 3,6 km minęło bardzo szybko.
 

Koncert poprzedzało spotkanie z PINowcami. Na spotkaniu pojawiła  się bardzo liczna grupa fanów. Byłam zaskoczona ich ilością. Spotkałam wiele nowych twarzy, przyszli również Ci których dawno nie było.  
fot. Dorota
Koncert rozpoczął się nowym intro. PINowcy stworzyli ciekawe połączenie dźwięków, które w końcu mi się podobało.  Na samym początku w rytm muzyki upiliśmy się Winem i śpiewem.  Nie zabrakło też upicia się Smakiem mocnego wina, usłyszeliśmy słowa mocne jak ogień( które rozpaliły nasze umysły do czerwoności). Nie zabrakło Filmu o sobie, o mnie, o Tobie, o Nas, o Was.  Zaskakującym elementem koncertu był duet Svetlana Kalinichenko i Andrzeja Lamperta w utworze PINlady.  Było to cudowne brzmienie operowych dźwięków.  Po duetowym wysłuchaniu oprowego PNILADY, mieliśmy okazję razem  ze śpiewakami zabawić się tym co ludzkie, czyli głosem. Po chwilach figlowania głosem. Nastąpiła kolejna wisieńka na torcie tego dnia. Wykonanie O sole mio. W nowej aranżacji dźwiękowej, bardzo rytmicznej, nieco folkowej.  Później było tylko ciekawiej. PINowcy zagrali konstelacje na które na scenę zaprosili nas fanów.  Jak było? Niesamowicie. Uczucie nigdy wcześniej mi nie znane. Stać na scenie przed tak liczną i rozbawioną publicznością. Przeżyć to co lubię, z drugiej strony. Coś niepowtarzalnego. PINowcy już raz zaprosili fanów na scenę w ChCKu ale wtedy nie odważyłam się na nią wejść. Tym razem było inaczej.   Poszłam razem z cała drużyna Fc. Bawiliśmy się na scenie jeszcze przez dwa kolejne utwory Niekochanie i żywiołowe Route 66. To była energia, radość i milion myśli, wrażeń i emocji w mej małej głowie.  Po zejściu ze sceny w burzy tych wszystkich emocji i wrażeń, już pod sceną mieliśmy okazję usłyszeć (dawno nie zagrany utwór) Hożoof.  
To był jeden z najpiękniejszy PINowych koncertów.  Moc jakiej dawno nie było. Po koncercie była chwila na pamiątkowe zdjęcie i rozmowy PINfanowe i PINowe. 
A dalej było tylko ciekawiej. Nasza podróż powrotna. Owocna w długa pieszą wędrówką, wybraną z wyboru. Tramwaj jechał ale nikt do niego nie wsiadł, wybrałyśmy własne nogi jako najlepszy środek transportu. Noc była ciepła więc miło i przyjemnie się nam wędrowało. Około godziny drugiej przyszliśmy do mieszkania. Otworzyliśmy butelkę wina i rozpoczęliśmy winną noc, przy kanapkach zamiast świec :)  Było dużo długich rozmów, dużo śmiechu i radości. Były wpisy do PINpamiętnika Doroty, gdzie zapisaliśmy wszystkie perełki tego dnia. Nad ranem, kiedy było już świtanie położyliśmy się spać.  Jednak bardzo wcześnie rano Agata i Dorotka opuściły nasze mieszkanie w bardzo ważnej sprawie(nadal trzymam kciuki). A my wstałyśmy trochę później i dość leniwie zjedliśmy śniadanie. Poznańska ekipa się spakowała i powędrowałyśmy w kierunku dworca PKP, tym razem tramwajem.  Zjadłyśmy obiadową pizzę z 50% zniżką studencką. A potem wsiadłyśmy do pociągu do Baranowa tzn. do Poznania.  Jednak ja opuściłam ten pociąg szybciej niż wyruszył. Tak się skończyła nasza przygoda.
Pozdrawiam! Neruda :)
Ps. Dziękuję Wam dziewczyny(Agata, Aga,  Aneta, Asia, Dorota i Gosia) za miło spędzony czas, za rozmowy i żartów tysiące.
PS. PINowcom za dźwięki i czas.
PS. Dawidowi za podrzucenie na dworzec w Mikołowie.

2 komentarze:

  1. "perełki tego dnia" ^^

    Wiesz, ja się naprawdę cieszę, że a tym chlebie na zakwasie nawet nie czuć było tej spalenizny :)
    A piesze wędrówki- spoko. my zawsze damy radę!

    To był przeZACNY czas- dzięki miła ma! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. oby częściej w takim gronie! :) :*


    d.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.