niedziela, 26 grudnia 2010

Sylwester 2007/08

Nie wiem jak zacząć bo było tyle wrażeń, emocji i zdarzeń że nie pamiętam co było kiedy. Może zacznę od końca bo najbardziej pamiętam co wtedy było!!

Do domu wróciłam o 8:00 rano. Szczęśliwa i zmęczona. Miałyśmy wszystkie wracać z Krakowa jednym pociągiem o godzinie 1:53, jednak tak się nie stało, ponieważ jak pociąg został podstawiony ludzie się na niego rzucili. My chcąc nie chcąc szliśmy wraz z tłumem bo on nas „porwał”. Nie wiem jakim cudem ja się znalazłam w tym pociągu a reszta nie. Ludzie wchodzili do tego pociągu oknami(paranoja). Ludzie mnie tak popychali w kierunku pociągu aż w pewnym momencie, się zorientowałam ze przede mną są schodki do pociągu. Podróż? Totalna męczarnia zmęczona po 10 godzinnym staniu na rynku(tak tyle godzin spędziliśmy tam) myślałam że żywa do domu nie dojadę. W pociągu spędziłam 2 godziny(bo pociąg się wlekł i miał 20 minut opóźnienia) obok wymiotującego niejakiego seby(:-D) i jego kolegi który go trzymał żeby nie wypadł przez okno. Komiczna sytuacja.

W tym czasie kiedy ja byłam już w Katowicach pozostałe dziewczyny dopiero wsiadały do pociągu w Krakowie. W czasie ich podróży powrotnej przyczepił się do nich dziadek lat około60 który oferował pomoc medyczną. I mówił o samych zbereźnych rzeczach.

WIECZÓR SYLWESTROWY

Ogólnie to fajnie było. Zabawa. Szaleństwo. Heh może to zacznę pisać od początku. Na rynku stałyśmy od godziny 16:00, mieliśmy bardzo fajne miejsca, tuż przy barierkach. Czas do rozpoczęcia imprezy nam nie mijał szybko, ale widzieliśmy w tym czasie próby „wielkich” gwiazd. Jednak kiedy się próby skończyły, zaczęło się robić nudno, a do imprezy zostało około 2 godzin. W tedy jakiś niedojrzały i głupi nastolatek stojący bardzo blisko nas odstrzelił petardę i trzymał ją cały czas w ręku. Wszyscy zaczęli się odsuwać, mnie zakryła Justyna a Justinee zakrył fotograf z jakiejś prasy, który się wepchał między nas. I zrobiło się ciasno. Ten głupi chłopak z petardą narobił szkody. Zniszczył ludziom ubrania. Jakiemuś facetowi kurtkę, allkowi(foremce kochanej) szalik i włosy spalił, gwiazdeczce futerko u kurtki przypalił, a justinee skórę na szyi uszkodził(to tylko draśnięcia). Pozostały czas do rozpoczęcie tej zabawy w rytmach muzyki gwiazd minął nam przy rozmowie i śmiechu. Kiedy nadszedł w końcu początek całej imprezy na scenę wyszedł Krzysztof Ibisz który zrobił próbę z publicznością, która zbytnio mu nie wychodziła. Śmiać nam się chciało kiedy to publiczność wygwizdała i wykrzyczała że nie kocha Ibisza, a w tym momencie żeby w TV nie pokazać tego telewizja puściła oklaski i radosne okrzyki na widok wspomnianego „uwielbianego” przez publikę człowieka z płyty. Komiczna sytuacja. Wiedzieliśmy także jak Ibisz przygotowywał się kilka razy przed wyjściem na scenę tzn. poprawę jego makijażu. Pozwolę sobie każdą gwiazdę skomentować od myślników bo kolejności jak występowali nie pamiętam:

Joanna Liszowska: pierwszym wejściem na scenę zrobiła z siebie pośmiewisko, ubiór miała bardzo skąpy....różne dziwne słowa brzydkie na jej widok widzowie wypowiedzieli (publika tego dnia była bardzo krytyczna dla artystów) ale naprawdę ona wyglądała okropnie. Kolejne występy już jako tako były nawet fajne. Śpiewała nie najgorzej.

Lou Bega: nazwany przez justinee: number Lou. Chyba najbardziej rozkręcił publiczność, ludzie w końcu zaczęli się bawić nawet Ci najbardziej przypominający posąg faraona. Muzykę miał taka fajną do zabawy i szaleństwa...

Boney M: hehe fajną miał baranice ten wokalista, widać było ze tym panią co z nim śpiewały było zimno... heh nawet znałam trochę tekst dwóch piosenek: Rasputina i Babylon.

Shakin' Stevens: śpiewał na 1000% z playbacku każdy głupi by się zorientował. Stał i trochę się ruszał przed mikrofonem. Mógł chociaż ruszać ustami i udawać że śpiewa. No ale przynajmniej klawiszowiec fajnie się wygłupiał.

Bajm: obchodził swoje 30 urodziny(czekamy na takie urodziny PINowe:-]) Beata(fajne imię prawda?)Kozidrak trochę rozruszała publikę, wprowadziła dużo optymizmu i uśmiechu.

Kashmir: Ci to szaleli, typowo młodzieżowy zespół, z dużą ilością poweru. Byli tak jakby przerywnikiem miedzy występem Bajmu, ale bardzo dobrym przerywnikiem nie pozwolili żeby publika zasnęła i zamarzła. Kaśka zaśpiewała też kawałek piosenki z swoją mamą czyli Beatą Kozidrak.

Budka Suflera: Podobało mi się jak podczas ich występu tańczyli tango. Dziwne było jak Ibisz mówił że teraz będzie przerwa reklamowa i tam różne inne rzeczy a Krzysztof Cugowski nie wiedział co ma robić i tak niepewnie pałętał się po tej scenie. Piosenka z Felicjanem Andrzejczakiem czyli Jolka, Jolka była fajnie wykonana.

Urszula: Gitarzysta był niezły, uświetnił ten występ z playbacku Urszuli. Fajnie szalał i różową bluzkę i szalik miał który później na scenie gdzieś zgubił.

Justyna Steczkowska: ma swoje piosenki, to dlaczego nie zaprezentowała jednej z nich? Specjalnie dla niej postawili wiatrak, by jej włosy powiewały na różne strony- fajny motyw.

Czerwone gitary: Zaśpiewali stare dobre hity, które chyba wszyscy znają. Jeden gitarzysta miał niebieską a nie czerwoną gitarę.

Golec u Orkiestra: Ogółem to fajnie zaśpiewali i zagrali. Ulubione słodycze jednego golca to salceson z chrzanem.

Szymon Wydra & Carpe Diem: „tramwaj mu przejechał po nogami”(to tak tylko dla poprawy humru).

Vox: czterej panowie zaśpiewali bananowy song. Pewien chłopak podsumował ich występ tak: Pasztet się nie popisał, w tańcu z gwiazdami też długo nie zagościł....(dalej nie dokończę bo w końcówce wypowiedzi pochodziło mnóstwo wyrazów z „łaciny”, z reszta to był ten facet który cały czas się na mnie pchał i rękę na mnie trzymał...i parę razy dostał ode mnie z łokcia).

Edyta Górniak: weszła-> zaśpiewała-> życzenia noworoczne przekazała-> zaśpiewała i zeszła(ten facet za mną tak ja skwitował, tylko miedzy te słowa jeszcze wplótł wulgaryzmy).

Duet Alicja Węgorzewska- Whiskerd i Andrzej Lampert

Kiedy nadeszła północ i pokaz sztucznych ogni się zaczął. Zraz zaczęliśmy spoglądać na scenę i sokolim wzrokiem wypatrzyliśmy jak z tajemniczego wyjścia wyjawia się nie kto inny jak wyczekiwany przez nas Andrzej z uroczą Alicją. On ubrany w czarny smoking, ona w długą śliwkową suknie. Schodzili z gracją po schodach bardzo wolno stąpając w takt lecącej melodii „Time to say goodbye” . Na naszych twarzach pojawił się uśmiech i radośnie krzycząc: „Endi!” machaliśmy chyba jako jedyni z publiczności rękoma w stronę Andrzeja, kiedy to oni zeszli już ze schodów i byli bardzo blisko nas. Na bardzo poważnej twarzy Endasa pojawił się skromny uśmiech i z gracją nam pomachał. Wtedy niestety spełniły się słowa gwiazdeczki która kiedy zauważyliśmy pomost powiedziała oni na pewno pójdą tam śpiewać. Nad naszymi głowami strzelały barwne sztuczne ognie, ale nas wzrok wędrował za idącymi po pomoście śpiewakami. Andrzej jako dżentelmen cała drogę trzymał swój i od Alicji mikrofon i prowadził tą panią do miejsca gdzie zaczęli śpiewać. Ona zaczęła, wtedy my mięliśmy chwilkę na robienie zdjęć. Ale kiedy nadeszła jego partia w skupieniu wsłuchiwaliśmy w pięknie brzmiący jego głos. Dla mnie tak jakby wszystkie okrzyki gwizdy i klaski zamilkły. Słyszałam tylko ten niebiański głos. Cudowne. Właśnie dla tego było warto jechać tyle kilometrów, marznąc w tłumie... bo to było niepowtarzalne piękne uczucie słuchać tego. Niestety w pewnym momencie czar prysł. Skończyli śpiewać. Kiedy wracali z pomostu wtedy Agata Młynarska przedstawiła Andrzeja jako młodziutkie odkrycie roku. No i niestety Alicja i Andrzej znikli ze sceny.

PIERWSZE MINUTY I GODZINY 2008 ROKU

Wtedy my by trochę odpocząć od ludzi którzy się na nas pchali i od zboczonego faceta. Chwyciliśmy się za ręce i pognaliśmy w miejsce gdzie było trochę luzu. Przepychając się między ludźmi i omijając szkoło którego tam było bardzo dużo, szukaliśmy miejsca w miarę bezpiecznego. Kiedy w końcu stanęliśmy w miejscu wolnym, gdzie nie było zbytniego ścisku. To tam jakaś starsza tańcząca pani pod wpływem alkoholu zaczęła swojemu synkowi który też był pod wpływem napoju z procentami pokazywać na Gośke. Zaczęła ją szturchać i mówiła zobacz jak fajna dziewczyna. Mówiła że mamy tańczyć i się bawić razem z nimi. Żeby było nam mało to jakieś towarzystwo stojące obok zaczęło siebie butelkami po szampanie po głowie. Wtedy uciekliśmy z stamtąd i poszliśmy na sam koniec całego rynku... gdzie były znikome ilości ludzi. Tam próbując się skontaktować z pozostałymi foremkami by ustalić co robimy dalej. Bo ludzie zaczęli trochę wariować. W końcu udałyśmy się na pociąg i na peronie oczekiwałyśmy na nadejście godziny 1:53. Rozmawiałyśmy podsumowując cały dzień. Dzień no ostatni i pierwszy roku spędziliśmy bardzo miło, zabawnie w gronie foremek. Było bardzo fajnie. Polecam, zachęcam na przyszły rok do włączenia się do takiego świętowania sylwestra. Były to chwile, bardzo piękne, do których chętnie wracam i miło wspomina. Tak o to dotarłam do momentu w którym zaczęłam relacje. Relacja jest szalona i pokręcona tak jak był ten dzień szalony i pokręcony.

Na koniec jeszcze to co mi się przypomniało w ostatniej chwili:

  • Głos Katarzyny Sowińskiej jakoś mi tam nie pasował. Dziwnie brzmiał. Nie komponował się razem z głosem innych prowadzących.
  • Czy ja umiem dobrze liczyć, czy w tym roku czasem PIN w maju nie ma okrągłej rocznicy tzn 5 lat istnienia. Poprawcie mnie jak źle myślę.
  • Kiedy w TV było totolotek , to za nami taki pan zemdlał. Chwile wszyscy wołali o pomoc dopiero jak Ibisz zauważył ze sceny że cos sie stało, to przybiegła pomoc. Po tym incydencie kiedy ludzie zrobili przejście by zabrali tego pana, wszyscy rzucili sie na barierki i wtedy my zostałyśmy od siebie oddzielone.

pozdrawiam neruda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.