niedziela, 26 grudnia 2010

Gogolin 02.08.09r.

Kolejny koncert za nami. A ja jak zwykle mam lekki nie dosyt, że tak krótko. Podróż, rozmowy, koncert to wszystko minęło bardo szybko. Że ja chce jeszcze. Chociaż to nie był mój pierwszy ani drugi a nawet nie trzeci PINowy koncert(swoją drogą nawet nie wiem który a tą moją nie wiedzę uświadomił mi wczoraj Seba, ale sama jestem ciekawa więc policzę) to ja chce jeszcze się bawić i szaleć i żeby te koncerty trwały jak najdłużej. Bo są wspaniałe szalone, pełne radości i energii a każdy koncert jest inny i towarzyszą mu niezapomniane przygody. Przed wyjazdem do Gogolina spotkał nas pech. Bo Bogusia dostała pana w kole i pojawiły się komplikacje. Z których uratował nas Ani tata i Jusia. Więc do Gogolina przyjechałyśmy, ale niestety bez Bogusi(bardzo mi przykro z tego powodu :*). Na koncert zdążyłyśmy bez problemu bo zaczął się dużo później. Na miejscu już były foremki w składzie Zosia, Kasia, Marta i ich dwie koleżanki, Gwiazdeczka, Sylwia i Agnieszka z Andrzejkiem. Kiedy to tak wyczekiwałyśmy na upragniony koncert to do Jusi doczepił się starszy pan i oferował jej nocleg xD Ona to ma szczęście do takich ludzi. A koncert był wspaniały a rozpoczął się utworem Wino i śpiew. Zagrali Odlot Aniołów w zmienionej aranżacji. Było bo to co dla mnie, Żenia, pójdę pod wiatr, zachwycające O sole Mio,Improwizacja, Drugi raz tak myślę, Niekochanie i Konstelacje (te dwa utwory zostały wykonane z dodatkiem wersji reage). A na koniec było energiczne route 66. A nie na koniec było My som chłopcy ze szicowy o które ładnie poprosiłyśmy na koniec:) A po przerwie w trakcie której Leon ma solówkę PIN-owcy weszli na scenę niczym roboty, co wyglądało bardzo zabawnie. W ogóle PINowcy byli na scenie bardzo radośni i energiczni, szaleli i nie dało się po nich zauważyć żądnej rutyny a przecież grają tyle koncertów teraz. A grali tak świeżo i żywiołowo i widać było, że sprawia im to przyjemność. I to mi się w nich podoba, Że podchodzą do każdego koncertu jak do nowego wyzwania i są przy tym bardzo naturalni jakby się urodzili na scenie, co dodaje uroku do koncertu i sprawia, że każdy jest piękny i inny. Wczoraj na przykład Andrzej jadł kołacz na scenie a zdrugiej strony w wykonanie piosenek wkładał tyle emocji, podczas Drugiraz klęczał na kolanach. Alek robił szanse na sukces(wybrał z publiczności dziewczynę o imieniu Marzena która zaśpiewała Niekochanie), Seba mówił, że nie wie co ma mówić do mikrofonu, pytał czy to on ma śpiewać, Leonowi było za ciepło więc zdjął koszulkę. Na scenę wzięli Sabinę(teraz kolej na Jusie) i jeszcze jedną dziewczynę z publiczności ale nie pamiętam imienia. Zdawał im pytania a jednym z nich było czy szukają pracy. Ta dziewczyna powiedziała, że tak a z zawodu jest piosenkarką. Ale niestety żaden zespół nie potrzebuje piosenkarki, więc się nie udało....
Po koncercie chwila na autografy, zdjęcia, krótkie rozmowy i czas by wyruszyć do domu.
Pragnę podkreślić, że w Osieku PINowcy zagrają cały koncert plus Bo jest tylko jeden świat i Odlot aniołów z chórem. To będzie cos pięknego.

Pozdrawiam neruda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.