niedziela, 26 grudnia 2010

Gliwice 22.08.09r.




Jak to w zwyczaju bywam z małym poślizgiem wyruszyliśmy na koncert do Gliwic. Najpierw sie chwilkę Bogusia spóźniła, a później wróciliśmy do mnie żeby zabrać cos na przebranie jak zmokniemy(to był bardzo dobry pomysł Bogusiu:)) i się przebranie przydało. Do Wodzisławia dotarliśmy bez problemu, bo tą drogę każda z nas zna na pamięć. Więc szybko Ania wsiadła do samochodu i pomknęłyśmy dalej. Do Rydułtów też bez problemu poszło. Ale tam trochę pobłądziliśmy po mieście. Ale jakoś z pomocą ludzi dotarliśmy do Dzimierza gdzie dołączyła do nas Ewelina. A z tamtą już razem pojechaliśmy do Gliwic. Byliśmy nawet kilka minut przed czasem:)




Poszliśmy pod scenę a tam zaczął padać lekki deszczyk i ludzie zaczęli wyciągać parasole. Ludzie nie bardzo chcieli sie bawić tylko stali drętwo. Na co my nie miałyśmy ochoty, tylko przyjechałyśmy szaleć i się dobrze bawić. Wyszłyśmy w tłumu i tam swobodnie mogłyśmy skakać, śpiewać i szaleć. Co musiało chyba dziwnie wyglądać bo dwie dziewczyny zamiast patrzeć na scenę odwróciły się twarzą do nas i cały czas na nas patrzyły- chyba było to spowodowane tym, że Andrzej do nas pomachał. Podczas koncertu Ewelina zauważyła, że za nami stoi Andzia z siostrą. Więc zawołałyśmy je do nas żeby przyszły sie bawić. Najpierw przyszła Andzia a później Marta. I tak wspólnie szalałyśmy na Pójdę pod wiatr, Niekochanie, Wino i śpiew(standardowo tym rozpoczęli),Bo to co dla mnie, Improwizacji, 7 nocy biegu wstecz, route 66 i wsłuchiwałyśmy sie w piękne dźwięki o Sole Mio. Był oczywiście motyw kanapy na której wybranka z publiczności mogła wysłuchać Miłość tak piękna. Oczywiście nie było by koncertu bez szalonego utworu czyli Wina mocny smak. A na bis zagrali Konstelacje.





A my szybko pożegnałyśmy się z siostrami K. i poszliśmy do samochodu bo musieliśmy jeszcze zatankować. Kiedy to na stacji Shella czekaliśmy na dziewczyny bo one miały gps'a a nasz nie działał. To patrzymy busik PINowy jedzie. Więc pojechaliśmy za nim. Jak sie później okazało, dobrze zrobiliśmy bo dziewczyną też gps nie chciał działać. Więc telefonicznie mówiłyśmy im jak jedziemy... I tak poprzez jasną zieleń traw, Poprzez światła wielkich miast pomknęłyśmy w stronę Chełma za żółtym PINowym busikiem. Kiedy busik zaczął jeździć jakimiś dziwnymi dróżkami zastanawialiśmy czy aby na pewno oni jada na koncert(pojawiły się różne dziwne insynuacje gdzie oni jadą... Można sobie wyobrazić jakie skoro w naszym samochodzie była Ewelina która ma bardzo dobrze rozwinięta wyobraźnie). Ale jednak do Chełma jechali więc na koncert dojechaliśmy... O mokrej przygodzie w Chełmie to następnym razem...

Zdjęcia wykonała Ania_Ara(dziękuję:*).




pozdrawiam neruda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.