niedziela, 26 grudnia 2010

Wodzisław śl 19.06.2010r.

Do dzisiaj jestem pod wielkim wrażeniem tego koncertu. Zaskoczyło mnie wiele rzeczy, przede wszystkim publiczność. Po wcześniejszych opowieściach znajomych którzy byli dzień wcześniej na dniach Wodzisławia byłam pewna, że ludzi będzie mało i że ich liczba z będzie się zmniejszać. A okazało się coś całkowicie odwrotnego. Przed sceną zgromadziła się bardzo duża publiczność. Na dodatek nie byle jaka. Wszyscy się bawili, śpiewali i skakali. Na co zespół nie zareagował obojętnie.

Koncert rozpoczął się od Wina i śpiew. I tak zaśpiewali znany już nam dalej repertuar koncertowy. Najważniejsze to jest jak zaśpiewali. Podobała mi się ich radość z grania. Radość taka zwyczajna i bijąca z nich. Wokalista śpiewał tak, że słychać było każde słowo, każdą zachwycającą modulację głosu. Do tego gra, uwodzi, dominuje i porywa. Sebastian do roli gitarzysty jest stworzony. Skakał i biegał po całej scenie. Grał na gitarze zębami. Po prostu wyprawiał cuda nie widy. Alek też nie pozostał w cieniu PINowajców. Grał pałeczkami, miał nową aranżacje taneczną. A Leon to już chyba przejdzie do historiiJ Ze sceny chciała go zabrać ochrona, ponieważ bez koszulki biegał po scenie i nagrywał filmik komórką. Erwin zabłysnął nową solówką.
Całość pełniła dźwięki które rozkwitają i nie poddają się żadnym definicjom. Zespól niewątpliwie potwierdził, że ma świetny kontakt z publicznością i że naprawdę warto pójść na ich występ. Było kilka bisów. Niestety ja nie doczekałam końca bo czas mnie gonił.
Zespół porwał do zabawy i śpiewu. PIN to wciąż istny wulkan energii i entuzjazmu. Każdy wyszedł z rynku naładowany właśnie tą pozytywną energią.

pozdrawiam Neruda;-)

PS. PINLADY na żywo zachwyca nie tylko mnie.
PS2. Moi znajomi ze szkoły są pod wrażeniem barwy i siły głosu Endiego, szczególnie w wykonaniu O Sole Mio. Już planują wyjazd na jego występ klasycznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.