niedziela, 26 grudnia 2010

24.11.07 Łódź

Podróż tam szybka miła, pełna rozmów PINowych i nie PINowych. Przesiadki bezproblemowe. Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy do Łodzi Fabrycznej. PKP nie nalezy tam do najfajniejszych. Tam spotkaliśmy Asi i Monike. W miarę szybko odnalazłyśmy baaaaaaaardzo dużą Manufakturę. W której bardzo dużo czasu nam zajęło odszukanie miejsca gdzie można usiąść i cos konkretniejszego zjeść. Ja i Justinee zamówiłyśmy sobie to samo, bodajże nazywało się to Hot wings. Uradowane zaczynamy jeść, a to było tak pikantne że wypaliło nam cały przełyk. No pełne sił i energii poszłyśmy zająć miejsca przy scenie. Mając wiele czasu do koncertu, poszłyśmy jeszcze do Empiku przeglądamy tam cos i szukamy czegoś i dociera do nas głos Endiego i Hanki. W pierwszy momencie chciałyśmy iść pod scenę, ale justinee się zorientowała ze to w Empiku oni są, że nigdzie nie musimy sie ruszać. Więc poszliśmy w ich kierunku(przy tym też było trochę śmiesznych chwil) po autografy. Później w końcu poszłyśmy w kierunku sceny, gdzie napotkaliśmy innych PINowców. Chciałyśmy autograf od Leona, a on do nas: Skąd wy wicie że ja gram z PINem?. Justinee szybko odpowiedziała z na jego pytanie. końcu nadchodzi długo wyczekiwana chwila: koncert! Który Hania z Andrzejem rozpoczęli MWSW i MMTT. Później Hanka zaśpiewała 4 swoje piosenki. Następnie Andrzej i Hania zaśpiewali razem I've got to go my own way. Następnie PINy: Wino dla którego warto jechać pół polski. Route 66 w rytamch jazzowych. Piękne szalone Betony- w wykonaniu PINu są cudowne, tylko szaleć i szaleć.4 piosenka to: Bo to co dla mnie, podczas której ja i Justinne miałyśmy okazje kawałek zaśpiewać do mikrofonu. Chociaż Gwiazdeczka mówi że nie było nas słychać, ale ja słyszałam jak śpiweała swój kawałek justinee, a ona mówi że słyszała jak ja śpiewałam. Ciekawa sprawa. Niestety tym razem nie zabrzmiał Odlot aniołów. Po PINach na scenę wróciła Hania i zaśpiewała z Endim We're all in this together. A na koniec drugi raz MWSW. Na scenę zaprosili dwie dziewczynki, jedna śpiewała i nazywała się Zuzia, a druga tańczyła. Po koncercie chwile na autografy, zdjęcia i rozmowy. Andrzej na karuzeli z dziećmi chwile sobie pojeździł. Płyta nie ukaże się w tym roku. Chłopaki walczą o to by w radiu były puszczane 2 ich piosenki. Jak to wywalczą to ukaże się. płyta. Muzyka i tekst do piosenki Priorytet to autorstwo Andrzeja. Najzabawniejsza była reakcja Seby na to że zjawimy się. w Poznaniu. Taki fajny ruch rękoma zrobił i zawołał: yes, yes, yes. Alek pokazywał nam jego plakietkę na której pisało "Aleksandra", zamiast "Aleksander".

Po rozmowie z PINowcami Monika z Asia pojechały do domu, a my oczekując na pociąg rozmawiałyśmy i pisałyśmy, siedząc w kawiarni. Podczas podróży powrotnej wymyśliłyśmy tyle śmiesznych rzeczy PINowych, których wole nie pisać bo pomyśli ktoś że jesteśmy wariatkami. Śmiech i uśmiech nas nie opuścił aż do pożegnania w Katowicach.

Namówiłam justinee, na koncert do Poznania, a pani z matmy dzisiaj mi oznajmiła że mam w ogóle nie myśleć o opuszczeniu szkoły w sobotę. Ale ja mam nadzieje że zmieni zdanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.