niedziela, 26 grudnia 2010

17.XI.07 Kraków

Podróż do Krakowa musiałam niestety zacząć już o godzinie 6:48. Do Katowic pociągiem jechałam z moim bratem, który na chwilkę w Katowicach mi towarzyszył ale niestety o godzinie 10:30 musiał iść w swoje strony. Więc ja sama tułałam się po Katowicach. Parę dziwnych sytuacji mi się przytrafiło, ale nie są one godne uwagi. Do Krakowa wyruszyłam o 14:48 pociągiem, zajęłam miejsce choć nie było łatwo znaleźć wolnego i cierpliwie czekałam kiedy pociąg dojedzie do stacji Jaworzno Szczakowa, na której wsiadała kochana Gwiazdeczka. Trasa z Gwiazdeczka to sama przyjemność. Czas leci bardzo szybko na miłych rozmowach. 16:30 byliśmy już w Krakowie. Sprawdziliśmy pociągi na powrót, kupiliśmy bilety powrotne. 3 Razy wchodziłyśmy i wychodziliśmy ze stacji, bo przypominało nam się że zapomnieliśmy coś sprawdzić itp. Starsza pani która stałą przy wejściu i sprzedawała precelki dziwnie na nas patrzyła, a Gosia wymyśla różne ciekawe myśli które mogą snuć się po głowie tej pani na nasz temat. Śmiech i uśmiech nas nie opuszczał, nawet wtedy kiedy przez ponad 20 minut szukaliśmy przystanku tramwajowego który było 100m, od PKP. Do Plazy dojechaliśmy o 17:45, przekonane że się spóźnimy, a tu niespodzianka koncert jednak jest o 18:00.

Na miejscu już była Asia, Zosia i Kasia. Ja i gwiazdeczka wkręciłyśmy się miedzy dzieci których tam, było najwięcej. I szalałyśmy. Koncert zaczął się od Masz w sobie wiarę, później była Moja muzyka to ty. Następnie Hania zagrała kilka piosenek ze swoim zespołem. A po Hani PIN!! Zaczęli od Route 66, było Wino które za każdym razem brzmi całkiem inaczej, nietypowo. Bo to co dla mnie, trochę odmienione ale minimalnie. Odlot Aniołów też się znalazł. A na koniec betony czyli „Bet on it”(Gosia dobrze zapamiętałam?) Finałową piosenka sobotniego dnia to „We're all in this together” którą zaśpiewał Andrzej & Hania. Koncert za krótki! Po koncercie ja podeszłam najpierw do Alka zrobić po autograf. Gwiazdeczka nie dała się namówić bo stwierdziła ze PINowcy pomyślą że ona je sprzedaje na bazarze. Później do Sebastiana podeszłam i do Andrzeja. Niestety musiałyśmy się zwijać na tramwaj który nam zwiał. Czekałyśmy niecierpliwie na kolejny tramwaj, Ja pewna ze nie zdążymy na pociąg do domu, czarne myśli snułam, ale kochana gwiazdeczka nie pozwoliła mi zwątpić. Dzięki Kochana. Wyskoczyłyśmy szybko z tramwaju i miałyśmy jogging w kierunku PKP. Dokładnie o 19:45 wchodzę na peron i co widzę pusty jest. Zwątpiłam myślę uciekł mi i co ja teraz zrobię. A tu proszę miły chłopak poinformował mnie że pociąg się spóźni, to ja uradowana przekazuje te wiadomość Gośce, wtedy uświadomiłam sobie ze nie zdążę na przesiadkę w Katowicach. Ale Gosia zachowała zimną krew. Zadziała tam gdzie trzeba i pociąg specjalnie na mnie czekał w Katowicach 40 minut. W pociągu było 10 ludzi wiec on nie stawał na wszystkich stacjach wiec w bardzo szybkim tępię dotarłam do domu. Po północy byłam już w mojej wsi

Gwiazdeczko Dziękuje za wszystko

Tylko Dzięki za wszystko Bogu i pomocy Gwiazdeczki wczoraj dotarłam cała i zdrowa i szybko do domu. Bo wiele przeciwności losu mnie spotkało, ale Bóg tak pokierował wszystko że mi się udało

"Nie trać wiary, Pan czuwa"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.