niedziela, 26 grudnia 2010

11.11.06 Gorzyce


Czekałam na ten koncert długo, z niecierpliwością. Wyczekiwałam tego dnia jak nigdy. 11 listopad w Gorzycach wysłuchałam drugi raz PINu na żywo. Bardzo długo czekałam na ten dzień, była to sobota. Dostałam gorączki i strasznego bólu głowy-może to z emocji chociaż raczej nie. Ale byłam na koncercie, walcząc z chorobą. Koncert zaczął się jakiś kwadrans wcześniej. Siedziałam na krześle w drugim rzędzie, słuchałam i śpiewałam razem z nimi. zbytnio się nie bawiłam bo nie miałam sił. Koncert akustyczny coś nie powtarzalnego. Grali świetnie. Pamiętam że było 2 kwietnia, które kocham po prostu. Na bis Endi wziął na scenę chętną osobę. Ja się nie zgłosiłam bo nie miałam energii i wiary. Ale myślę że jeżeli byłabym zdrowa to poszłabym na scenę i zaśpiewała "Bo to co dla mnie" wraz z PINem. Może następnym razem przełamie się i się zgłoszę- zobaczymy czas pokaże. Drugi bis zaśpiewał wraz ze swoim bratankiem Michałem- zaśpiewali "Wina mocny smak". "Wino..." całkiem inne niż w Sopocie, inaczej brzmiące i smakujące aczkolwiek gdy usłyszałam pierwsze nuty poczułam się lepiej. Po koncercie można było zamienić kilka słów z chłopakami. A na koniec po rozdaniu autografów, było wspólne zdjecie z tymi co pozostali na sali:)

Czekałam na ta chwile tak długo a minęła ona bardzo szybko. Po koncercie kilka dni leżałam w łóżku i się chorowałam, ale myślami cały czas wracałam do koncertu. Okazja by na nowo przeżyć te chwile nadarzyła się sześć miesięcy później...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.